Wychodzę z domu do tej miejskiej przestrzeni. Przekraczam próg. Przygotowuję się na to, co zaraz nastąpi. Wyjdę przed blok i otoczy mnie przestrzeń mojego miasta. Lubię w niej być i ją czytać. Chociaż coraz trudniej ją rozumiem. Staram się wychwytywać co mówi do mnie. Czasem szeptem, rzadko pełnym zdaniem. Czasami słysze tylko jej niepełne słowa, poszczególne sylaby, które czas rozwiał jak rozmowę telefoniczną z drugiego końca świata. Jadę tramwajem i spoglądam przez szybę. Przejeżdżamy przez centrum. Tu przestrzeń do mnie mówi, całkiem wyraźnie, widzę tytuły, wytłuszczone, drukowanymi literami. Każdy budynek coś próbuje mi opowiedzieć. Ma za sobą historię, wiele istnień. Odpadający tynk przypomina zmarszczki. Kręte ulice potwierdziło wiele spacerów. Zapamiętano je stopami. Wszystko się tu balansuje i ma granice. Planty, jak apaszka u szyi, owijają się wokół starego miasta, trzymają je w ryzach, wyznaczają granice.
Przede mną siedzi dziewczyna. Ma na oko 18 lat. Nosi potargane dżinsy, mocny makijaż. Widzę, że przegląda feed na jakimś portalu. Wyglądam za okno, jesteśmy już poza centrum. Coś się zmieniło.
Widzę, jak przestrzeń do mnie krzyczy. Reklamy- jedna przed drugą, każda chce być głośniejsza. Pchają się przed szereg. Mijam kolejne konstelacje kolorowych szyldów. Niezliczone rzędy billboardów, jak strażnicy ulic wyczekują mojego wzroku, chcą bym wiedziała, że czuwają. Chciałabym ich nie widzieć, nie czuć ich obecności, wyciąć je tak ochoczo, jak wycina się teraz drzewa. Ale nie mogę. Muszę między nimi żyć. Codziennie zmierzać się z ich obecnością. Bardzo powoli się oswajam z myślą, że lepiej nie będzie, że ten niemy wrzask przestrzeni będzie trwał. Kakofonia kolorów rozleje się wszędzie. Każdy będzie chciał by moje było mojsze, by się wyróżniało- ale nie byciem ładnym, w końcu to nie konkurs piękności, to prawdziwa walka.
Ja już wiem, że w tych zawodach przegram, że nic lepszego nie nastąpi. Mimo, że wiem, że miasto znam, bo je zbadałam.
Wysiadam z tramwaju. Zakładam okulary przeciwsłoneczne. Znikam między budynkami, daję się pochłonąć. Może jednak gdzieś znajdę miejsce dla siebie.
One thought on “Słucham przestrzeni2 min read”