tl;dr
- Trump zablokował program termomodernizacji tanich mieszkań wart 1,4 mld dolarów.
- Promował klasycyzm w architekturze federalnej, marginalizując nowoczesne style.
- Osłabił ocenę oddziaływania inwestycji na środowisko i ciął wsparcie dla transportu rowerowego.
- Federalne środki na transport publiczny – szczególnie w Nowym Jorku – zostały ograniczone.
- Popiera tworzenie prywatnych „freedom cities” poza kontrolą demokratyczną.
- Wycofał USA z porozumienia paryskiego i osłabił pozycję EPA.
- Jego polityka faworyzowała paliwa kopalne i krótkoterminowy zysk kosztem klimatu i urbanistyki.
Trump a zrównoważony rozwój – to zestawienie brzmi jak sprzeczność nie bez powodu. Decyzje podjęte przez administrację Donalda Trumpa, zarówno podczas jego prezydentury, jak i po niej, pokazały konsekwentny brak wsparcia dla polityki klimatycznej i zielonych inwestycji.
Decyzje Donalda Trumpa w czasie jego prezydentury miały daleko idące konsekwencje dla środowiska, zrównoważonego rozwoju oraz sektora architektury i urbanistyki. Choć hasła modernizacji infrastruktury i wspierania inwestycji były obecne w jego przekazie, to praktyczne działania często szły w przeciwnym kierunku. W efekcie zaszkodziły one inicjatywom klimatycznym oraz procesom transformacji miast.
Blokada programu renowacji zielonych budynków
Najświeższy przykład to decyzja administracji Trumpa o zablokowaniu wartego 1,4 miliarda dolarów programu Green and Resilient Retrofit Program (GRRP). Program miał wspierać termomodernizacje tanich mieszkań finansowanych przez amerykański Departament Mieszkalnictwa i Urbanizacji (HUD), m.in. poprzez montaż paneli słonecznych czy poprawę izolacji. Jak donoszą Kriston Capps i Sarah Holder z Bloomberg, dziesiątki projektów modernizacyjnych zostały wstrzymane, a deweloperzy szukają obecnie alternatywnego źródła finansowania.

To działanie wpisuje się w szerszy trend: polityki Trumpa konsekwentnie marginalizowały kwestie „zrównoważonego rozwoju”. Zamiast wspierać inwestycje w energooszczędność, jego administracja torpedowała je pod pretekstem deregulacji i efektywności kosztowej.
Architektura po Trumpowemu: klasycyzm zamiast nowoczesności
Trump wprowadził również rozporządzenie Promoting Beautiful Federal Civic Architecture, promujące klasyczne style architektoniczne w budynkach federalnych. Zakładało ono preferencję dla neoklasycyzmu oraz marginalizację modernizmu, brutalizmu czy dekonstruktywizmu. Choć motywowane było chęcią „przywrócenia piękna”, wielu architektów odczytało ten gest jako ograniczanie wolności twórczej i próbę ideologicznej kontroli estetyki.
Zrównoważony rozwój? Raczej autostrady i paliwa kopalne
Pod hasłem modernizacji infrastruktury, Trump forsował zmiany w National Environmental Policy Act (NEPA), które znosiły obowiązek uwzględniania wpływu inwestycji na klimat. Skracano procesy ocen środowiskowych, by przyspieszyć realizację inwestycji, często kosztem lokalnych społeczności i środowiska naturalnego.
W sektorze transportu cięcia dotknęły również mobilności rowerowej i pieszego ruchu. Pomimo widocznych zalet stawiania na mobilność aktywną. Administracja dążyła do likwidacji programów grantowych wspierających infrastrukturę rowerową, takich jak TIGER. Środki kierowano głównie na projekty drogowe i kolejowe, często w regionach wiejskich. Projekty związane z zielonym transportem trafiły na margines — zarówno finansowy, jak i polityczny.
Oddolne odpowiedzi na federalne cięcia
W odpowiedzi na działania Trumpa, niektóre stany – m.in. Kolorado – zaczęły wdrażać własne polityki klimatyczne. Przykładem jest Clean Rides Network, zrzeszający inicjatywy na rzecz zrównoważonego transportu mimo braku wsparcia federalnego. To pokazuje, że mimo niesprzyjającej polityki centralnej, niektóre regiony próbowały kontynuować zieloną transformację.
Dodatkowo: Trump kontra nowojorski transport publiczny
Kolejnym przykładem decyzji podważających ideę szeroko rozumianego zrównoważonego rozwoju jest spór o finansowanie transportu publicznego w Nowym Jorku. Gubernatorka Kathy Hochul w liście z 24 marca 2025 r. zaapelowała do Donalda Trumpa i członków Kongresu o zwiększenie wsparcia dla agencji MTA, która obsługuje 43% pasażerów komunikacji miejskiej w USA, a otrzymuje jedynie 17% środków z federalnej formuły finansowania. W odpowiedzi sekretarz transportu Sean Duffy zażądał od MTA szczegółowego planu walki z przestępczością w metrze, a następnie powtórzył żądanie wstrzymania wdrażania systemu opłat kongestyjnych. Hochul stanowczo odrzuciła te postulaty, podkreślając potrzebę sprawiedliwego podziału środków. Tymczasem MTA stara się sfinansować wieloletni plan modernizacji infrastruktury, szacowany na 68 miliardów dolarów, z czego 35 miliardów nadal brakuje. Federalna pomoc jest kluczowa, jednak administracja Trumpa nie wykazuje chęci jej zwiększenia, mimo że stawką jest bezpieczeństwo, jakość i przyszłość jednego z największych systemów transportu miejskiego na świecie.
Nowe miasta starego typu
W cieniu tych sporów rozwija się inna inicjatywa wspierana przez Trumpa, która wzbudza rosnące kontrowersje: tzw. freedom cities. Prezydent otwarcie poparł ideę budowy prywatnych miast sponsorowanych przez środowiska miliarderów z Doliny Krzemowej, takich jak Peter Thiel, Marc Andreessen czy Elon Musk. Pomysł zakłada tworzenie od zera „start-upowych miast” – przestrzeni poza kontrolą demokratycznych instytucji, opartych na technologicznej infrastrukturze, kryptowalutach i niemal całkowitym braku regulacji.
Choć przedstawiane jako futurystyczna alternatywa dla „przestarzałych” państw narodowych, w praktyce tego typu projekty – jak Próspera w Hondurasie czy planowane przez grupę California Forever miasto w hrabstwie Solano – przypominają odświeżoną wersję XIX-wiecznych miasteczek zakładanych przez wielkie korporacje przemysłowe*. Pracownicy byli tam zależni od pracodawcy we wszystkich aspektach życia: od pracy, przez mieszkanie, aż po zakupy – opłacane specjalnym, lokalnym pieniądzem (tzw. „scrip”), niewymienialnym nigdzie indziej. Dziś podobną funkcję mogą pełnić niestabilne kryptowaluty. W połączeniu z wszechobecną inwigilacją i brakiem praw pracowniczych tworzy to niebezpieczny model społeczny, w którym jednostka traci kontrolę nad własnym życiem.
Wspierając te inicjatywy, Trump otwiera przestrzeń dla eksperymentów urbanistycznych, które nie uwzględniają głosu mieszkańców ani skutków społecznych. Współczesna wersja miasta firmowego to nie utopia, lecz realne zagrożenie dla demokracji i praw obywatelskich. Historia zna już tego typu rozwiązania – Pullman, Rock Springs czy setki miasteczek górniczych pokazują, że dominacja jednej korporacji nad całym lokalnym życiem prowadzi do nadużyć, wyzysku i społecznych tragedii. To nie jest przyszłość, na którą powinniśmy się zgadzać.
Dokąd idziesz?
Warto dodać, że poza wspomnianymi wcześniej działaniami, Trump:
- wycofał Stany Zjednoczone z porozumienia paryskiego o ochronie klimatu (choć USA powróciły do niego za kadencji Bidena),
- obniżył standardy emisji dla pojazdów, co oznaczało cofnięcie postępów w ekologii transportu,
- wspierał rozwój przemysłu węglowego i łupkowego, nawet kosztem zdrowia publicznego i ochrony zasobów wodnych,
- osłabił pozycję Environmental Protection Agency (EPA), ograniczając jej możliwość egzekwowania przepisów środowiskowych.
Te działania nie tylko pogłębiały kryzys klimatyczny, ale także spowalniały decyzje, które mogłyby uczynić amerykańskie miasta bardziej odpornymi i przyjaznymi do życia. Dlatego ten wpis pozostaje przede wszystkim przestrogą – przed polityką, która ignoruje długofalowe skutki i stawia krótkoterminowy zysk ponad dobro wspólne.
Znajdziesz mnie tu:
*Company towns to miasta zakładane i zarządzane przez jedną firmę, najczęściej przemysłową, w celu zapewnienia pracownikom zakwaterowania i usług. Przykłady historyczne obejmują m.in. Pullman (Illinois) – miasto założone przez Pullman Palace Car Company, znane z brutalnego strajku w 1894 roku; Rock Springs (Wyoming) – górnicze osiedle kontrolowane przez Union Pacific, gdzie panowały trudne warunki pracy i życia; czy Fordlândia (Brazylia) – utopijna porażka Henry’ego Forda. Choć niektóre, jak Hershey (Pennsylvania), miały pozytywniejszy wizerunek, wszystkie łączył brak samorządności i uzależnienie mieszkańców od jednej korporacji. Współczesne „freedom cities” i start-upowe enklawy technologiczne odwołują się do tej tradycji, choć pod przykrywką nowoczesności. Tutaj i tutaj są o nich książki.