Okładka książki „Gdynia. Pierwsza w Polsce” autorstwa Aleksandry Boćkowskiej, przedstawiająca fotografię gdyńskiego bulwaru z widokiem na morze i spacerujących ludzi.

Gdynia. Pierwsza w Polsce” – recenzja książki Aleksandry Boćkowskiej8 min read

„Gdynia. Pierwsza w Polsce” to książka reporterska autorstwa Aleksandry Boćkowskiej, którą przeczytałam niedawno. Gdynia od zawsze kojarzyła mi się głównie z tym, czego uczono mnie na studiach – z modernizmem. Jeśli szukacie recenzji Gdynia. Pierwsza w Polsce – znajdziecie ją poniżej.

Przeczytałam ostatnio książkę „Gdynia. Pierwsza w Polsce”. Gdynia od zawsze kojarzyła mi się głównie z tym, czego uczono mnie na studiach – z modernizmem. Pisałam już kiedyś na ten temat. Wspominałam też o tym, że do tworzenia tego miasta zaproszono znakomitych architektów, którzy projektowali przestrzeń do życia na miarę nowej epoki. Mówiono wtedy, że „przez szerokie, widne okna dwudziestowiecznego domu można już dostrzec białe miasta jutra”. Właśnie takim „białym miastem” miała być Gdynia.

To miasto, które w dwudziestoleciu międzywojennym powstawało od podstaw. Z małej wsi miało zmienić się w „polskie wrota na świat”. Początkowy plan zakładał uporządkowaną, modernistyczną siatkę ulic, z osiami prowadzącymi prosto w stronę morza. Gdynia miała stać się wizytówką nowoczesnej Polski – miastem funkcjonalnym, prostym w formie, ale odważnym w idei.

W ostatnich latach Gdynia była już tematem ważnej i docenionej książki pióra Grzegorza Piątka. Książka Piątka „Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920–1939”, wydana w 2023 roku, opowiada o Gdyni sprzed stu lat – tej tworzonej od podstaw, w której miało narodzić się nowe, modernistyczne miasto i nowoczesna Polska. Piątek drobiazgowo rekonstruuje historię budowy Gdyni: od wizji urbanistów, przez biurokratyczne zmagania, po codzienne życie mieszkańców. Nie bez powodu książka została wyróżniona nagrodami – Nagrodą Literacką Gdynia w kategorii esej oraz Nagrodą Nike Czytelników za rok 2023. To fascynująca i zaskakująca opowieść o wielkim marzeniu, które – jak pokazuje autor – było nie tylko projektem architektonicznym. Było też próbą stworzenia nowego społeczeństwa, wolnego od podziałów i ograniczeń starego świata.

Boćkowska w reportażu „Gdynia. Pierwsza w Polsce” postawiła sobie trudne zadanie napisania książki po tak głośnym dziele, jakim była publikacja Piątka.

Celne obserwacje

Autorka patrzy na Gdynię z perspektywy nowej mieszkanki. Przeprowadziła się tutaj w czasie pandemii i – jak przyznaje – chciała lepiej zrozumieć to miejsce. Gdynia jest opisywana przez osobę, która nie wychowała się tutaj, ale postanowiła to miasto oswoić. Wprowadza czytelnika w świat współczesnej Gdyni, a jednocześnie odwołuje się do jej historii i mitów założycielskich. W książce znajdziemy zarówno opowieści o Grudniu ’70, jak i o miejskich sporach wokół Polanki Redłowskiej. Spotkamy także Sea Towers czy rewitalizację Śródmieścia. Nie brakuje również współczesnych tematów – zmian władzy, polityki samorządowej i pytań o to, jaka Gdynia mogłaby być. Dzięki temu dostajemy reportaż, który nie jest typową „laurką” ani suchą kroniką. Boćkowska pokazuje miasto na styku różnych narracji: tych oficjalnych i tych prywatnych, wielkiej historii i codziennych doświadczeń mieszkańców.

Bardzo się ucieszyłam, kiedy odkryłam, że pojawiają się w „Gdynia. Pierwsza w Polsce” wątki dla mnie ważne. Szczególnie doceniam omówienie wykluczenia transportowego, barier architektonicznych. Autorka uwypukla też nieobecność grup wrażliwych społecznie w miejskich debatach, a nawet ich zagłuszanie. Opisane są codzienne trudności osób starszych i z niepełnosprawnościami. Ten wątek jest dla mnie szczególnie cenny.

W całej książce przewija się także problem gentryfikacji. Znajdziemy też zmieniający się charakteru miasta, które coraz bardziej podporządkowuje się interesom deweloperów i dąży do „prestiżu”. Boćkowska rzetelnie opisuje, jak miasto traci przestrzeń publiczną na rzecz nowych inwestycji. Celnie jak rodzą się układy na linii władze – inwestorzy, jak niewystarczająca jest partycypacja mieszkańców w procesach decyzyjnych. Autorka zwraca też uwagę na turystyfikację, problemy z wynajmem krótkoterminowym i wpływ platform takich jak Airbnb na życie w budynkach. Te wątki są dobrze udokumentowane, poparte rozmowami z mieszkańcami i odniesieniami do lokalnych afer.

O czym jest książka „Gdynia. Pierwsza w Polsce”?

Dużo miejsca poświęca także aferom związanym z parcelowaniem miejskich terenów, zmianami miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego pod konkretne inwestycje, a także decyzjom finansowym podejmowanym przez ekipy rządzące Gdynią. Pokazuje na co władze potrafiły znaleźć pieniądze, a na co nie było środków. Tym samym odsłaniaja mechanizmy lokalnej polityki, które nie zawsze służyły mieszkańcom. Autorka z dużą uwagą i reporterską precyzją przygląda się także temu, jak miasto rozbudowuje kolejne tereny pod nowe osiedla. Odważnie opisuje jak wyglądają procesy decyzyjne, komu służą i czyje potrzeby pomijają.

Szczególnie doceniam też to, że Boćkowska nie opiera się wyłącznie na opiniach rozmówców i własnych obserwacjach. Z dużą skrupulatnością sięga do archiwalnych wypowiedzi polityków, stenogramów z debat miejskich i obrad rady miasta, pokazując, jak od lat kształtowała się narracja wokół rozwoju Gdyni. Dzięki temu reportaż nie jest jedynie zbiorem anegdot, ale solidnie udokumentowaną analizą lokalnych mechanizmów władzy i wpływów.

To jeden z najmocniejszych punktów reportażu. To pewne pokazanie, jak polityczne aspiracje, złudne marzenia o sukcesie i logika rynku wpływają na codzienne życie gdynian.

Doceniam to, jak wiele miejsca autorka poświęciła opisaniu rządów byłego prezydenta Gdyni, Wojciecha Szczurka. Boćkowska rzetelnie, analitycznie i bez niepotrzebnego patosu punktuje nieprzemyślane decyzje samorządowe. Detektywistycznie śledzi kontrowersyjne zmiany miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, układy na linii urząd-inwestorzy i brak realnej partycypacji mieszkańców. W tej części książki widać świetną reporterską robotę. Są konkrety, dokumenty, cytaty z archiwalnych obrad, przywołane są lokalne afery i decyzje, które z czasem zaczęły budzić opór gdynian.

Kto mówi w „Gdynia. Pierwsza w Polsce”?

Jednocześnie ta krytyczna narracja przeplata się z osobistymi wątkami autorki. Mamy tu historię jej mamy, ale także i jej wuja, projektanta statków. Opowiada o jego pracy w PRL-u. Rozdział jemu poświęcony staje się pretekstem do tego, by opowiedzieć o tamtych czasach. Wspomina o jego uczniach, którzy go cenili, ale i o relacjach rodzinnych. Poznajemy jego losy prywatne – stratę żony, towarzyszącego mu kota, który mu został. A potem tpwarzyszymy mu w jeg, drugim małżeństwie. Dowiadujemy się o realiach pracy w państwowych stoczniach, o tym, jak wyglądało miasto w okresie PRL-u, jak funkcjonowało codzienne życie w Gdyni i jaka była ówczesna rzeczywistość społeczna.To ciekawe, bo dzięki tym fragmentom jednocześnie zbliżamy się do autorki jako osoby, poznajemy też inną twarz Gdyni – tę prywatną, rodzinną, z czasów, gdy miasto było zupełnie inne.

Fragment książki „Gdynia. Pierwsza w Polsce” Aleksandry Boćkowskiej – zaznaczone fragmenty dotyczące architektury Sea Towers i gdyńskiego krajobrazu. Na stronie widoczna również fotografia kompleksu Sea Towers.

Na tym jednak nie koniec. Boćkowska w „Gdynia. Pierwsza w Polsce” wprowadza jeszcze trzecią narrację – historie różnych osób, gdynianek i gdynian, których opowieści umieszcza w osobnych rozdziałach. Problem w tym, że te fragmenty są pisane w pierwszej osobie, co sprawia, że momentami nie wiadomo, kto właściwie opowiada – autorka czy bohaterka danego rozdziału. W efekcie dostajemy książkę z trzema równoległymi warstwami: prywatną (historia rodzinna autorki), publiczną (reportaż o Gdyni i lokalnych aferach) oraz trzecią – głosami mieszkańców. Niestety, podczas lektury miałam wrażenie, że ta wielość tematów działa na niekorzyść książki. Gubiłam się w historiach ludzi, które pojawiały się często bez wyraźnego wprowadzenia, jako osobny rozdział (może to element bycia w spektrum?).

Utrudniało mi to śledzenie narracji i budowanie spójnego obrazu miasta. Miałam wrażenie, że autorka chciała powiedzieć o Gdyni bardzo dużo naraz – o historii, transformacji ustrojowej, rodzinnych wspomnieniach, lokalnych konfliktach i prywatnych historiach mieszkańców – przez co całość chwilami staje się poszarpana i trudna do śledzenia.

Czy warto przeczytać „Gdynia. Pierwsza w Polsce”?

„Gdynia. Pierwsza w Polsce” to książka ważna i potrzebna – zwłaszcza dla tych, którzy chcą spojrzeć na współczesną Gdynię bez złudzeń, z reporterską uwagą i szacunkiem dla mieszkańców. Boćkowska nie pisze tylko o modernistycznym micie, ale i o codzienności, decyzjach politycznych, miejskich konfliktach i rozczarowaniach, które budują to miasto od kilkudziesięciu lat.

Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to lektura łatwa ani linearna. To raczej zbiór różnych tekstów i opowieści, które próbują szukać wspólnego tematu, niż książka, która poprowadzi czytelnika za rękę przez spójną opowieść o Gdyni. Autorka splata różne historie i narracje, tworząc z tego kolaż doświadczeń, wspomnień i analiz. Wymaga to od czytelnika skupienia i gotowości, by samodzielnie łączyć wątki, które nie zawsze układają się w klarowną całość.

Jeśli więc szukacie książki, która pomoże Wam spojrzeć na Gdynię z innej, mniej oczywistej strony – warto sięgnąć po reportaż Boćkowskiej. Z tą świadomością, że to nie jest opowieść o „białym mieście jutra”, ale o mieście, które mierzy się z własną historią, teraźniejszością i konsekwencjami decyzji ostatnich dekad. To także książka, która skutecznie poszerza perspektywę osób zainteresowanych dotąd jedynie architektonicznym obliczem Gdyni. Pokazuje, że za modernistycznymi fasadami kryje się znacznie więcej – historia lokalnych układów, miejskich aspiracji i codziennych rozczarowań jej mieszkańców.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top